środa, 15 listopada 2017

Przyjechał Cham z Wielkiego Świata

Przyjechał butny Cham z Wielkiego Świata Brukseli i w ramach podziękowań głowie państwa polskiego za zaproszenie na Wielkie Święto Polaków rozpoczął lewacką retorykę polityczną dzielącą polskie społeczeństwo.
- Przyjechałem po to, żeby powiedzieć wszystkim pozytywnie myślącym rodakom: nie jesteście sami, jest nas bardzo dużo, a wasza osobista, każdej i każdego z was osobista niepodległość jest najlepszą gwarancją niepodległości naszej ojczyzny - stwierdził dodając, iż historia odzyskania niepodległości uczy nas, że kto budzi konflikty wewnętrzne, naraża Polskę na zewnętrzne ryzyko.
Pomijajac fakt braku dyplomatycznego wychowania i lekceważenia polskiej gościnności epatując manierami bolszewickiego ciubaryka, który "nie pamięta", że te konflikty wewnętrzne, o których mówi zostały kiedyś spowodowane przez zdrajców ojczyzny Targowiczan  oddających Polskę i Polaków w pacht carycy Rosji,  z nonszalancją przechodzi do dalszej części wywodów:
- Dzisiejsza uroczystość ma szczególny charakter. Chciałbym, żeby moja obecność była odczytana jako znak gotowości do współpracy przed kolejnymi, setnymi obchodami niepodległości - tłumacząc fakt tegorocznego przyjęcia zaproszenia.
I w tym momencie ciśnie się pytanie  - cóż takiego sie stało, że dotychczasowy Cham z trójmiejskich podwórek deklarujący przed laty publicznie: Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność  - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski - tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.? Cóż się stało, że teraz dla odmiany deklaruje "gotowość" do współpracy przed kolejnymi, setnymi obchodami niepodległości w przyszłym roku? Czyżby z nadmiernego lenistwa w Brukseli zmieniły się mu preferencje patriotyczne?

Nie bądźmy naiwni, nic się nie zmieniło, to kolejna próba podtrzymania konfliktów w kraju i ewentualnego przygotowania przez Tuska gruntu pod mocny powrót, by odwrócić miażdżącą dla liberalnych lewaków europejskich tendencję spadku poparcia dla idei multi-kulti i dyktatu niemiecko-francuskiego. Agent obcych interesów zawsze pozostanie agentem, bo cała jego niechlubna egzystencja na tych niejawnych interesach się opiera. Jedynie, jak na razie Anglicy powiedzieli dość tej zgubnej dla narodowych wartości polityce oszołomów  w Unii Europejskiej i izolowali sie od unijnej zarazy. W tej sytuacji należy oczekiwać, że będzie nadal trwała nagonka na Polskę i Grupę Wyszehradzką, by nie utracić dotychczasowych wpływów i rynków na pół kolonialnych w Europie Wschodniej. I po to i tylko po to separujący się od polskości i współpracy od wielu lat z legalnie wybranymi polskimi władzami Tusk przybywa do kraju, który był dla niego jedynie mitem, a pod jego rządami, jako premiera, stał się państwem jedynie teoretycznym. Całym swoim dotychczasowym życiem i działaniem udowodniał, że jego głównym celem było i jest kolejne w historii wymazanie suwerennej Polski z mapy świata...

©Krisand
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz